niedziela, 10 marca 2013

Nostalgia

Kłopotliwe bycie, oddychanie, stawanie się sobą każdego dnia, Przedzieranie się do prawdy lub radości. Jak za barykadą, jak za płóciennym horyzontem scenografii, który wystarczy rozerwać by zobaczyć światło.
Przypominam sobie, swoje wspomnienia z dzieciństwa. Mistyczne odczuwanie rzeczy małych.
Kiedy byłam dzieckiem, niesamowitością napawał mnie kościelny sufit. Był nie rzeczywiście błękitny, ze złotymi gwiazdami.
Nieboskłon dla wiernych. Wychodziłam z kościoła z bólem szyi.
Nie wiem już o czym wtedy myślałam, ale musiało tam pofrunąć wiele moich marzeń.
Teraz sufit jakby zmalał, odwiedziłam go ostatnio. Miło jest siedzieć w ciszy z rękami w kieszeniach z głowa zadarta do góry. Ech….odgrzebuje sobie siebie z przeszłości , miłe przeżycie nostalgii.